‘Na twarzy wymalowaną
ma pewnego rodzaju tajemnicę.’
Ciemność. Czym ona jest ? Jaka ona jest? Straszna i przerażająca. Ze strachu masz
ochotę zedrzeć do końca swoje i tak słabe i piskliwe struny głosowe. To jakaś
błona która nas otacza i niekoniecznie
pobudza nas do jakiegokolwiek działania. Czy ja się bałam tej ciemność?
Oczywiście, pierońsko się jej bałam. Chciała uciec gdzieś daleko za
przysłowiowe dalekie góry, doliny i rzeki. Gdzieś gdzie będę tylko ja i ktoś
kto pokocha mnie taką jaką jestem z moimi wadami oraz zaletami.
Poddana narkozie leże ledwo kontaktując i moim oczom ukazuje się mój wybawca. Niczym
rycerz na białym koniu, który wyzwolił mnie z objęć złego niebieskawego smoka,
który ma co najmniej 3 głowy i na każdej ma 4 pary piekielnych oczu które
wszędzie błądzą za mną osobą. Tym złym smokiem w moim przypadku okazał się
przeraźliwy ból.
Boje się. Boję się, że operacja się nie uda. Że znów będzie
tak jak było. Życie w świecie ciszy jest strasznie dołujące i dziwne. Dziwny
jest fakt, że inni ludzie śmieją, a ja nie mogę zrobić tego samego. Inni ludzie
słyszą jak mama ich chwali lub krzyczy. Słyszą muzykę której ja słyszeć nie
mogę. Słyszą wszystko a ja słyszeć w ogóle nie mogę.
Ciemność. Owładnęła moją duszę. Owładnęła moje ciało. Nagle jestem w innej rzeczywistości. W innym
świecie. Unoszę się lekko nad poziomem
ziemi. I znów ta ciemność. Słyszę coś. Słyszę głosy to nieprawdopodobne, a
jednak dzieje się lecz nie wiem czy jest to sen czy jest to złudzenie która
wysyła do mózgu moja podświadomość.
Ślamazarnie otwieram oczy lecz nie jestem w szpitalnej sali operacyjnej
jestem w szkole tańca. Tańczę, a może jednak płynę. Każdy dźwięk muzyki do mnie
dopływa. Zamykam oczy i czuje przepływającą przez moje drobne ciało euforię
szczęścia albo spełnienia. Jest mi dobrze. Po chwili do moich uszu dochodzi
dźwięk braw. Odwracam się naglę i widzę tatę. Mam ochotę krzyczeć ze szczęścia,
bo przecież nie tak dawno straciłam go. Straciłam go bezpowrotnie, a teraz
ukazuje mi się w pełnej okazałości i w świetnej formie. Biegnę do niego by jak za czasów mojej
młodości wtulić się w ojcowskie ramiona
-Tato, jak to możliwe. Ja znów słyszę. Ty znów żyjesz. Czy
to sen?- pytam lekko łkając
-Lilka, o czym Ty mówisz. ?- pyta. Widać, a raczej słychać
ogromne zdziwienie w jego głosie. A może
to mi się uroił ten koszmarny wypadek, ale nie przecież to ja jestem pod
narkozą.
-Który dziś? – pytam, a w odpowiedzi uzyskuje datę o której
nie chce pamiętać. Którą chce wymazać z pamięci jak najszybciej. Ojciec
wymienił dzień mojego koszmaru
-Odebrałem właśnie samochód od mechanika więc zaraz możemy
jechać do domu. Koniec włóczenia się tymi paskudnymi pociągami. Zawsze się
boje, że jak wracasz to coś Ci się stanie.- mówi. A ja nie wiem co mam myśleć.
Nie wiem co mam robić. Chce zarazem śmiać się ze szczęścia, że znów słyszę, że
znów mam tatę blisko siebie a zarazem chce wrócić do rzeczywistości nie chce być już otumaniona tym
wszystkim.
Wracam do domu z ojcem
słuchając tej jego ukochanej płyty Happysadu.
Jest na pozór idealnie. Wchodzimy do domu a mama czeka na nas z ciepłym
obiadem i wiem teraz właśnie wiem, że to nie dzieje się naprawdę. Nie wiem ile
godzin moja. Mija dzień i kolejny i jest mi dobrze. Słyszę przygotowuje się do
Mistrzostw Polski, a moja trenerka na razie nic nie wspomina o Alku. Może to
dobrze, że nie będę tańczyć w duecie mimo, że bardzo dobrze nam szło i dobrze
się z tym czułam. Dni płyną wolno. Widuje się z Amelką ale i ona nic nie wie o
moim wypadku, czyli w tym świecie w którym teraz jestem czas płynie wolniej,
albo tamto zdarzenie w ogóle nie miało
miejsca.
Minął pierwszy tydzień. Jestem coraz lepsza w tym co robię.
Minął prawie miesiąc, mistrzostwa Polski już jutro. Jestem
już prawie doskonała w tym co robie. Mam trening ostatni już przed tą wielką
imprezą. Z zapartym tchem i do znudzenia powtarzam akrobacje powietrzne lecz
teraz wyskoczyłam tak pięknie idealnie, tak jak to robią nieskazitelne
baletnice na bajkach i nie mogłam wrócić na ziemski padół. Znów dookoła mnie
zapada ciemność. Wszechobecna ciemność. Znów otacza mnie głuchość. Znów ta
cholernie przerażająca i pożerająca moje drugie ja cisza.
Obudziłam się. Nie wiedziałam gdzie jestem. Rozglądałam się
patetycznie i histerycznie po jakimś jasnym i dosyć przyjemnym pokoju. Wtedy przypomniałam
sobie, że jestem przecież w szpitalu. Przecież tak strasznie mnie bolało. Tak
strasznie krzyczałam. W kącie sali dostrzegam Jego. To on mnie to przywiózł i
przy mnie był. Lekko zmierzwione włosy, okulary z delikatnych drucików na nosie
i kilku dniowy zarost który zdecydowanie dodawał mu uroku, pomarańczowa bluza
dodająca więcej kolorytu i tak opalonej buzi duży zegarek na nadgarstku długie dresowe
spodnie i jedne z nowszych modeli sportowych butów. Siedział zmartwiony jakby nad czymś usilnie myślał. Obok
niego stała lampa która go oświetlała, gdyż za oknem było już ciemno.
-Możesz mi powiedzieć co tu się dzieje?- pytam cicho, znaczy
próbuje pytać lecz najgorsze jest to, że nie wiem czy mówię, czy mi się to
tylko wydaje. Chłopak podrywa się szybko z miejsca i już po chwila kuca przy
moim łóżku mocno dzierżąc moją małą chłodnawą już dłoń w swojej wielkiej i
gorącej.
-Obudziłaś się. To wspaniale. Poczekaj pójdę po lekarza- i
momentalnie wybiegł. Z jego zdania zrozumiałam niewiele, ale więcej
wydedukowałam, bo o co mogło by mu chodzić innego. Po chwili wrócił z siostrą
która miała w rękach strzykawkę i pasek którym zaciska rękę by było dokładnie i
w całej okazałości widać żyłę, za nią zaś wszedł mój lekarz prowadzący do
którego największym entuzjazmem i sympatią nie pałałam. I po chwili dostałam zastrzyk jak się
dowiedziałam to z witaminami. Świecono mi przez kilka dobrych chwil w oczy
jakąś latarką, by sprawdzić czy źrenice reagują prawidłowo.
-Byłą Pani w śpiączce dokładnie 3 tygodnie i 4 dni. To duży
krok. Myśleliśmy, że nie wyjdzie Pani z tego,
i że wegetacja stanie się Pańskim drugim ja. A wtedy należałoby płakać,
że straciliśmy mentalnie tak wspaniałą dziewczynę i tancerkę- mówi. Ale heloł
czy on jest inny przecież ja żyje. Jak ktoś mógł zwątpić, że przestanę walczyć.
Po chwili poczułam dotyk pielęgniarki za uchem gdzieś we włosach. Jak się okazało
włączyła aparaturę dzięki której mogłam słyszeć w 50 procentach. To cud. Nie
wiem dlaczego to zrobili i kto na to przyzwolił. Znów słyszę, to coś
niebywałego. To…
-Jak to się stało?- pytam przez łzy
-Pański narzeczony się na to zgodził- doktor przeniósł wzrok
na siatkarza, a ja zarumieniłam się mocno. Przecież ja ani on się nie znamy,
dlaczego podjął tak ważną decyzję dla mnie. Nie liczył się kompletnie z moim
zdaniem. A co by było gdybym ja tej operacji wcale nie chciała? Gdybym znów
chciała być inwalidką, tylko po to, abym każdemu mogła się żalić. Ale on chyba
wiedział, ze jestem dumna, silna i uparta, że nie potrzebuje niczyjej łaski,
niczyjego współczucia.
-Który dziś?- pytam z nadzieją w głosie. Modle się szybko w
duchy, by nie było za późno. By Mistrzostwa Polski już nie minęły. Po czym pada
data, po której zdecydowanie mi lżej. Do konkursu zostało 8 dni
-Proszę o wypis. Teraz natychmiast- mówię
-To nie możliwe, jest za wcześnie. Nie wiemy jak Pani ciało
zareaguje na podłączoną aparaturę- mówi stanowczo lecz cicho
-Nie interesuje mnie to, za 8 dni mam najważniejszą imprezę
taneczną w życiu nie mogę jej odpuścić nie teraz. Za dużo walczyła. Za dużo
tańczyłam. Za dużo wyrzeczeń mnie to kosztowało- mówię
-Panie Michale, może Pan przekona Panią Lilianę- mówi do
chłopaka na co ten momentalnie się ożywia. Poprawia okulary na nosie.
-Ja nie będę nikogo przekonywał. Lilka jeśli chcesz to
ubierz się a ja pójdę z Panem doktorem po wypis- mówi poprawia bluzę i kieruje
się ku drzwiom. Zrezygnowany lekarz wymija go i rusza długim jasnym korytarzem.
Ja natomiast z ubłaganiem czekam na wypis, który przyniesie mi mój ‘wybawca’
którego nie znam, a bardzo bym chciała poznać, bo coraz bardziej mnie
intryguje. Na twarzy ma wymalowaną pewnego rodzaju tajemnice, która coraz
bardziej mnie pociąga.
Jej krzyk który znów
dudni mi w głowie. Mijają godziny, a operacja ciągnie się coraz dłużej. Coraz
bardziej przejmuje się losami tej dziewczyny, ale nie bardzo rozumiem dlaczego.
Przecież to całkiem obca dla mnie istota. Mała, krucha idealna. W głowie mam jej
taniec. Jej ruchy. Jej uśmiech. Staje się moim uzależnieniem. Jest jak heroina.
Posmakujesz jej raz, a okazuje się, że po tym jednym, jednym maluteńkim razie
stajesz się tak okropnie uzależniony. Tak jak ja- nie znam tej dziewczyny wiem,
jak ma na imię, źle o niej myślałem, a owinęła sobie mnie tak dookoła palca, że
nie mogę nic zrobić, jestem skreślony. Jestem uzależniony.
Operacja ciągnie się w
nieskończoność. Ja jestem zmęczony jak jakiś koń po westernie. Nie mam siły na
nic. Nie chce mi się wstać by iść do barku szpitalnego na jakąś prowizoryczną
zupkę chińską by jako tako opanować swój roztargniony i rozhisteryzowany żołądek. Godziny mijają okropnie wolno, a może to
minuty. Nie wiem już sam. Przyjaciel już dawno pojechał do swojego mieszkania,
a ja obiecałam sobie, że nie pójdę dopóki nie dowiem się co z Lilką.
Po przeszło 5
godzinnej operacji wybiegł lekarz, który zaczął krzyczeć czy jest ktoś z
rodziny Lilianny Orzechowskiej lecz nikt się nie zgłaszał. Nie było na Sali jej
matki. Nawet nie wiem czy wiedziała o tym wypadku. Muszę znaleźć jej
przyjaciółkę i jej o tym powiedzieć, ona będzie wiedziała jak rozmawiać z matką
dziewczyny. Wstałem i udałem się lekarza
- Ja jestem
narzeczonym Lilianny Orzechowskiej, jestem jej narzeczonym- mówię z pewnością w
głosie który ma ochotę drżeć ze strachu niczym u małego chłopca w przedszkolu
który musi recytować wierszyk o jakimś lekkim wietrzyku na oczach całej klasy.
-Świetnie się składa.
Mamy możliwość wszczepienia pańskiej narzeczonej nowej aparatury, która odtworzy
w 50% jej zdolność słuchu. Może tak się zdarzyć, że jej organizm odrzuci tą
maszynkę i będzie konieczna kolejna operacja.- słucham każdego słowa uważnie,
bo wiem jaką one mają wagę. Przeogromną.
-Proszę robić
wszystko, co w pańskiej mocy, aby moja narzeczona odzyskała słuch- mówię, lecz
cholernie się boję. Bo co będzie jak ona nie chce tej maszynki, jak nie będzie
chciała słyszeć, jak będzie miała mi za złe, że wtrącam się w jej życie. Lecz
wiem, że postąpiłem słusznie. Wiem, że jeśli mnie znienawidzi za to co
zrobiłem, to i tak będę spełniony. I będę wiedział, że postąpiłbym tak za
każdym razem. Operacja trwała ponad 9 godzin. Dowiedziawszy się, że operacja
przebiegła dobrze, lecz stan Lilki w pewnym momencie strasznie się pogorszył,
bardzo się przestraszyłem. Powiedzieli
mi, że tancerka utrzymywana będzie w stanie śpiączki farmakologicznej dopóki
jej stan jako tako się nie unormuje.
Dziś mam iść do Amelki
nie wiem jak ją znajdę, ale muszę. Musi się dowiedzieć. W szkole tańca
dowiedziałem się gdzie mieszka ta dziewczyna. Pojechałem do jej mieszkania. Otworzyła
mi. Była zdziwiona moją obecnością
-Cześć. Jeżeli
przyszedłeś mi coś jeszcze powiedzieć o mojej przyjaciółce jaka to ona jest zła
i niedobra to proszę oszczędź mi tego- powiedziała zadziornie. Widać, że ma
temperament. To dobrze nie da sobie w kaszę dmuchać.
-Cześć. Tak przyszedłem
coś powiedzieć, ale nic podobnego co ostatnio. Byłem kretynem. Przepraszam.
Mówiąc do rzeczy, to Lilka jest w szpitalu.-powiedziałam a dziewczyna słysząc
szpital była już w swoim pokoju pakowała torbę i ubierała się naraz
-Opowiesz mi jak do
tego doszło w drodze do szpitala. Nie obchodzi mnie to czy masz czas czy nie,
musisz mnie do niej zawieźć – mówi. Twierdząco kiwam głowę wyrywam z dłoni
torbę i ruszam do mojego samochodu. W drodze do szpitala opowiadam jej minuta
po minucie wczorajszy dzień i sytuację z aparatem słuchowym dla dziewczyny.
Mijają dni. Mijają tygodnie.
Minęły już 3 tygodnie i 4 długie dni. Siedzę u niej na przemian z Amelią z
która nawet dochodzę już do porozumienia. Lilce opowiadam o swoim dniu, o
treningach codziennie mając nadzieję, że się obudzi. Nie wiedziałem, że nastąpi
to tak szybko.
____________________________
Moi drodzy MAMY TO. Emocje w tym rozdziale, jak na grzybobraniu.
Ale zdradzę Wam, że za dwa tygodnie się zadzieję. Nie wiem co. Nie wiem kto. Nie wiem z kim.
Nie wiem co mówić w takich przypisach odautorskich. Bardzo się cieszę, że jesteście. Że odwiedzacie. Że czytacie. POZOSTAWIAJCIE PO SOBIE JAKIEŚ ZNAKI. <3
Jeśli macie do mnie pytanie zapraszam na .ASK
Jeszcze raz serdecznie zapraszam do lektury, do komentowania, do odwiedzania innych blogów.
Pozdrawiam Anka
Bardzo dobre opowiadanie :))
OdpowiedzUsuń3tyg? To dużo, ale dobrze, że się obudziła ze śpiączki. Fajnie, że Michał zgodził się na ten aparat słuchowy. Lilka będze mogła chociaż coś usłyszeć.
OdpowiedzUsuńNo i obudziła się. Rewelacja :D
OdpowiedzUsuńSą emocje, co ty wygadujesz. I jeszcze Kubiak podający się za narzeczonego. No no ^^ Podjął słuszną męską decyzję. "Brawo Michał" - jak by to powiedział Igła.
Czekam na to zapowiedziane wydarzenie.
Przy okazji zapraszam na ostatni rozdział na nie-moge-przegrac.blogspot.com
Pozdrawiam, FV ♥
PS. Na wiem-o-co-gram.blogspot com kolejny już w ten weekend.
UsuńUwielbiam te twoje wstępy, no!
OdpowiedzUsuńWrócę tutaj niedługo. <3
dopiero za dwa tygodnie??? o masakra zdecydowanie częściej powinnaś dodawać rozdziały bo są po prostu genialne, a wstępy takie trochę życiowe(powiedział bym tak właśnie o nich) mam nadzieję, że następny równie genialny jak ten :)
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie pogorszy się jej...
Nie znają się, a już jest jej narzeczonym :D Świetne :]
Śpiączka... Tego się nie spodziewałam... Ale Michał cały czas przy niej czuwał ^^
Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam... I chcę już następny ;)
Pozdrawiam ;*
http://siatkowka-w-moim-zyciu.blogspot.com/
Wreszcie nasza kochana Lilka się obudziła. Nieźle to sobie wymyśliłaś z Michałem podającym się za Jej narzeczonego. Dobrze,że Misiek czuwał przy Niej w czasie ,gdy była w śpiączce. Bycie przy kimś w tak trudnych chwilach jest niezwykle ważne i w przyszłości może przemienić się w coś głębszego. Trzymam kciuki za naszą dwójkę ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki
Zazdroszczę... Zazdroszczę już od pierwszych słów powyższego rozdziału. Tego 'czegoś' czym trafiasz do czytelnika (a przynajmniej do mnie), tego 'czegoś' czym zaskakujesz, intrygujesz i zaciekawiasz. To nie do opisania. To po prostu trzeba przeczytać :) Co prawda wyłapałam kilka nieobecności przecinków, które obowiązkowo powinny być obecne to moje wrażenia są jak najbardziej pozytywne! Cóż mogę więcej dodać? Chyba tylko tyle, że przeczytam kolejny rozdział, gdyż pochłonęłaś mnie swoim opowiadaniem.
OdpowiedzUsuńTymczasem pozdrawiam:
~ Zamani.
PS. Przy odrobinie wolnego czasu i jakichkolwiek chęci serdecznie zapraszam Cię na: http://historia-syriusza-blacka.blogspot.com A nóż widelec zaciekawi? :)
Jadę z anonima, ale trudno
OdpowiedzUsuńJestem, czytam, podoba mi się i czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam /K
TAK mnie wciągnął ten rozdział, a tu patrzę - koniec... :D
OdpowiedzUsuńtrudno, poczekam na następny.
super!
Jakie to jest piękne! Nie wiem czemu mnie tak zauroczyłaś. Niby nic ich nie łączy, a łączy wszystko. Jestem pewna, że ta cała sytuacja bardzo ich do siebie zbliży.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nowość, jeśli masz ochotę.
Pozdrawiam : *
genialne, długie, ciekawe. najbardziej podobała mi się drug perspektywa, ale cały rozdział był bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńciekawa jestem, jak to dalej się potoczy!
Kurczę, oni powinni być razem ! :) Jedno drugiego nie zna, ale przyciąga i intryguje. Bardzo mnie cieszy, iż tancerka odzyskała w 50 % słuch. To ją wspomoże i będzie wspierać w pracy. Teraz nabierze pewności siebie odwagi. Będzie częściej się uśmiechać i zaufa ludziom. Michał to taki wybawca, nieświadomy, ale wybawca. Gdyby nie jego kity o narzeczonym i decyzji, to nie wiadomo co by się zadziało.
OdpowiedzUsuńKurcze, aż nie wiem co napisac. Tyle tego tutaj opisałas, tych emocji, ze trudno mi to wszytsko zebrać i skleić w zdanie.
Ciesze się, iż odzyskała słuch i będzie w połowie sprawną. Czas tylko na jej podziękowania co do Michała. Kto wie, może się zbliżą ? A raczej na pewno, bo Kubiak własnie tego oczekuje :)
Czy pisałam, już że uwielbiam czytać te opowiadanie ? :*
+ #15 wpis i ostatni (oprócz epilogu który ukarze się za tydzień) na www.smakgorzkiejzemsty.blogspot.com
Ściskam, bezduszna ♥
Oni muszą być razem! To, co jest między nimi... :) Cieszę się, że się w końcu obudziła :) Naprawdę świetny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na non-clamabit.blogspot.com :)